Inaczej
Miało być zupełnie inaczej, a jest tak, jak jest. Inaczej.
Jeszcze siedem miesięcy temu planowaliśmy jubileuszową edycję Konfrontacji pod hasłem Światłocienie zła, drapieżną, mroczną, rozedrganą. Z najlepszymi polskimi realizacjami sezonu, z mocną reprezentacją spektakli zagranicznych, z ukłonem w stronę przeszłości festiwalu. Dziś, w chwili, gdy granice międzypaństwowe są de facto zamknięte dla transferu kultury i podróży teatralnych, gdy budżety festiwali zostały drastycznie okrojone, a widzowie nie mogą zapełniać w całości sal teatralnych, gdy wszyscy uczymy się na nowo i w miarę bezpiecznie funkcjonować w przestrzeni publicznej, istotniejszą sprawą od wyprawy w przeszłość staje się próba wyobrażenia sobie przyszłości. Teatru i jego odbiorcy. Kultury i jej twórcy. Społeczeństwa i sztuki, która o nim opowiada.
Owszem, diagnoza stanu międzypandemicznego zawieszenia, w którym znaleźliśmy się wszyscy wbrew swej woli, może być atrakcyjna, ale chyba tylko doraźnie: za szybko traci swą aktualność, nastroje społeczne pulsują od czarnej rozpaczy i strachu o to, co będzie – do chwilowej euforii z powodu powrotu do pozorów normalnego życia i demonstracyjnego zapomnienia o tym, że zagrożenie wcale nie zmalało. Czujemy, że większość przedstawień przygotowanych przed lockdownem straciło swoją aktualność – były przecież przygotowywane w świecie, jaki znaliśmy, w którym w miarę dobrze się nam żyło i w którym przejmowaliśmy się zupełni innymi sprawami niż te, które zajmują nas teraz. Dlatego postanowiliśmy przenieść akcent. Skupić się na tym, co lokalne i je wspierać. Skonstruować program Konfrontacji w oparciu o nowe, własne produkcje zestawione z debatą o tym, co niemożliwe i co właśnie się zdarza. (…)