Od Sieriebriennikowa do Nekrošiusa
Nie zdradzimy wielkiej tajemnicy jako kuratorzy Międzynarodowego Festiwalu Konfrontacje, że trochę inaczej wyobrażaliśmy sobie program tegorocznej edycji, gdy przystępowaliśmy do pracy nad nią. Ale chyba nie ma takiego festiwalu na świecie, który byłby stworzony w pełni wedle zamysłu organizatorów. Czy mogliśmy na przykład przewidzieć, że premiera najnowszego przestawienia Krystiana Lupy przesunie się z czerwca na październik, co pokrzyżuje plany zaproszenia go do Lublina? Znając praktyki twórcze wybitnego artysty, pewnie mogliśmy, ale wierzyliśmy jednak, że to się powiedzie. Nie udało się w tym roku, może uda się za rok.
Przede wszystkim nie przewidzieliśmy jednak czegoś, co – mamy nadzieję – pozytywnie zaskoczy widzów Konfrontacji. Program tegorocznej edycji wyszedł jeszcze bogatszy, niż początkowo zakładano. 11 dni festiwalu, 14 przedstawień, nie licząc różnych imprez towarzyszących. Przy czym mamy pewność, że w tym przypadku ilość nie zastępuje jakości.
Nie narzucaliśmy w tym roku żadnego hasła festiwalu. Czasami tego typu idee przewodnie okazują się bałamutne, nawet przeszkadzają w odbiorze sztuki. Niech każdy z widzów Konfrontacji czerpie indywidualną przyjemność w prowadzeniu rozmowy, w której uczestnikami będą poszczególne spektakle. Wierzymy, że rozmowa ta okaże się żywa, ponieważ zobaczymy przedstawienia, które są poważnymi wypowiedziami na temat rzeczywistości, nie boją się podejmowania trudnej problematyki i, jak to się banalnie, ale trafnie mówi – zmuszają do myślenia. No i co ma swoje podstawowe znaczenie – pozostają dobrym teatrem. (…)